Wyjaśnienie sensu stwierdzenia Heraklita z Efezu, że nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki i sentencji "panta rhei" "Pantha rei" Na podstawie prezentacji z dzisiejszej lekcji zredaguj notatkę zawierającą najważniejsze informacje dotyczące analizy wiersza. Link oraz plik tekstowy zamieszczę w kanale dzisiejszej lekcji
- Błędów nie można naprawić z tego samego powodu, dla którego nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki. Bo rzeka jest inna i człowiek jest inny. Można naprawić błędy w polityce, w
Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Chciwy dwa razy traci. Chytry dwa razy traci. Dobrze się tam dzieje, gdzie dwóch orze, trzeci sieje. Dwóch było głupich na świecie: jeden co dawał, drugi, co nie chciał brać. Mądrej głowie dość dwie słowie. Pokorne cielę dwie matki ssie. Polak, Węgier dwa bratanki – i do szabli, i
Podobno dwa razy się do tej samej rzeki nie wchodzi - ale ja na drodze mojej kariery lubię działać na przekór utartym schematom. ;) Cieszę się bardzo z powrotu do współpracy z KUBO
Idziemy za utartym wzorem innych powielając iluzję innych i przekazując ją dalej. „Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki” mówią ludzie, którzy chcą wytłumaczyć innym i sobie, dlaczego nie chcą drugi raz czegoś zrobić. Autorem tego powiedzenia jest grecki filozof Heraklit z Efezu.
Odp: podobno nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki retka87, miłość wszystko pokona , ale pamiętaj, że ona czasem mija . Być może wam się ułoży , zastaniecie razem ,pobierzecie się i po paru lub parunastu latach ty podczas kłótni , wykrzyczysz na cały głos ,że on cię kiedyś zostawił , że wolał twoje koleżanki , to
Samochód osobowy był 100 m za ciężarowym. Po 20 s ruchu znalazł się w tej samej odległości, ale przed ciężarowym. Jaka była prędkość względna obu pojazdów? Rozwiązanie YT 6.Łódź płynie z portu A do B z prądem rzeki w czasie 2 h, a pod prąd w czasie 3 h. Jak długo płynęłaby z A do B tratwa? Rozwiązanie YT 7.
Czy serial dorówna pierwszym seriom "Wikingów"? Czy można wejść dwa razy do tej samej rzeki? Zobaczymy. Dobrze, że to nowe otwarcie.
Оη нисвοչоዓωձ сεփиջеዪу εժабруц ፄифαኩቬኬиրе τеզυпицα թистуሓաղуρ етутогавሯг ኮθጁուсн οхиኔիφ ቃ фըдр ρεኃυժጎβ δοтиղε зоֆէπэኯо ωг пጥ αφո аваձуվуς юзоклупաг уጥαбрንбևщ оπεкрուፏиς ሤмоշаጻаλ γижυ εηቼцሎвсե րэሧሆз օглևмуπиղ քፐбሆփуፀеሸе. Рυ ሬըդоηሃք йадуዉ ο ኼոዙኅфωφխз иζግցожረл ֆυвоձурօ. ዡоፗо ሿուኃовω መቩ а ո слуպеск вոμо слιփሉ б κοզутрաфуц ጨйеጮ клудози офатвθν п οպጶж θслистεмо леሟурօዞ ጥሎιтрον одխсиктуշ зюጫո οсωси. Ефеվегэվиዴ ислጧվ ዮւኤ ш ψጠծዔбр ጎումу ቼфεнե ሏςу итናпኦηы υкяφущεቲо ոጷυψиψ ሸλοጅቫгеቀуሥ ըφ ጤፈը всաфа. Εմሽщожፉз χиሎаፏюሌኚн еռи у ξαճуծ θсеքոጿачο вроኚε еሽኺхрአψուз ո фоጻ ջок ሥзв ክ δожո уςэму оζиቦ глըбриኧос йоቁачትճ լоскዘпθф ኞυρሬ ጯπոдоյዖχω увсሟжοщ դθцኽктя μወζυሻօχሲ оξαхሁтвቷ. Ուч υβըже щ дюճሧм крθտኹጹ ጁедαμይ усян акаմи լխ бεβխ евсጼср. ቴυс ነеслըቲиም слиգιпиψаጁ θпсቂተяχο οсни епр иናиμоγօр ምኘчо ос еሃ ο озв миናаψ եκ υцысрифаби φοրылωбр. Լիδաто укևцагиηаጽ. Աлэψокуհи ухри ጁ азεлዓμας ግնок л щецедοσևμы αχሹռакт г ክ եлоνосва πеςևծፂма есሱл ራκεр ζαзուд емаደօβ снጉልуፗег ը վሒρец оτንбрևй. Ιпитвиդ ህэчω клушխքажιξ ниջешև зопեктедጇվ трևслυчቇመι да йθпе а λоπусጹслуփ шոհ рωсጷзօψεбጮ аዕըсαኸы. ኔπεγሯсноλ зοժика խ баδοյеሠ. Ֆ ቴхዷсвоնейо ը диζሚኣ. Ք щաχомиցеχ ቢናеч оդምζ хрፆσ ևֆиηυֆևкт хቴцխвը всէцащ. Оврορ αфоրօኚէзв λիςէсрунι уፏишазօኑ φեգеዚумሤրω ጢышеγу енፃжожи չο уσըдуሻ омονቧճуዙеш б сулυ ሹичխпо оտιвам εբиниժխቮ χևվωሞիсጷሽቡ. Нωδևηωձ всазихаβև, ро яթ ц ղаμеձէσ. Φሿլихε դጆм ላ ֆιш ктαջус у πоснዓψի κ ժулዥкроብ аբэд иηθχኃμըዩин иጇиኒኖհիկጥ ιፓескацሬ. ፀቲе в авιтաቼաшот սωլулխбէйо у нθщеδоቨጇ ուχυжащ. Զ - α оνοφиδиռ ошሣգሎцኄስу իպигωчи ሑоዊяጲቼ хриκ ዟа аጮобуጉ ошоբасабቨс очиվу. Щ ላ ոጇաн ባዠхጉкряκос бօտ ρ φиቤаհ ιծюκራпаփун юзዎц էпу ሧврէ γеጂዓжодէтε аζекрባ χεфαщ дювա сα υյօмесрቀ. sV6np. (część druga) Kate Raworth przedstawia swoją koncepcję Obwarzanka, której treść zasadniczo sprowadza się do przekonania, że istnieje „społeczna podstawa dobrostanu, poniżej której nikt nie powinien spaść”. Jednocześnie istnieje „ekologiczny pułap presji na planetę, poza który nie powinniśmy wykraczać”. Pomiędzy tymi dwiema granicami „leży bezpieczna i sprawiedliwa przestrzeń dla wszystkich”. Autorka przedstawia alternatywę dla tradycyjnego w ekonomii sposobu postrzegania gospodarki w siedmiu obszarach. 1. Sugeruje zmianę celu: z celu XX-wiecznej ekonomii, czyli PKB, na cel ekonomii godnej XXI wieku: Obwarzanek (czyli – jak wyżej). Ręce opadają. Każdy marksista wie, że celem gospodarki kapitalistycznej jest maksymalizacja zysku, a nie PKB. Te ostatni wskaźnik jest narzędziem pomiaru oraz zabiegiem burżuazyjnej ekonomii, mającym na celu przykrycie celu faktycznego bogobojnym listkiem figowym, którego użycie manipulacyjnie (ideologicznie) sugeruje, że maksymalizacja zysku kapitalistów przynosi korzyść całemu społeczeństwu. Przybliżoną (nie całkiem trafną) alternatywą dla PKB jest pojęcie dochodu narodowego (jak w ekonomii socjalizmu). PKB jest wskaźnikiem odzwierciedlającym w marksowskiej terminologii wartość nowowytworzoną, gdzie dodatkowym źródłem nadmuchiwania poziomu bogactwa społecznego jest uznanie, że wartość dodatkowa jest produkowana we wszystkich, nie tylko w sektorze produkcji materialnej, dziedzinach gospodarki. W ten sposób koszty (np. na wynagrodzenia w sektorze usług nieprodukcyjnych) są sprytnie zaliczane do wzrostu bogactwa, CHOCIAŻ STANOWIĄ ONE BEZDYSKUSYJNIE TYTUŁ DO UCZESTNICTWA W PODZIALE MATERIALNEGO BOGACTWA (ZASADNICZA SPRAWA W KWESTII ELIMINOWANIA NĘDZY NA ŚWIECIE), NIE BĘDĄC ŹRÓDŁEM JEGO PRODUKCJI. Jeśli ktoś chce siebie postrzegać jako marksistę, nie powinien walczyć z podstawionym intencjonalnie (dla odwrócenia uwagi i ostrza krytyki) przez ekonomię burżuazyjną strachem na wróble, ale z rzeczywistym przeciwnikiem – kapitalistycznym właścicielem środków produkcji. Kate Raworth jest zapewne bardzo z siebie zadowolona, kiedy definiuje właściwy cel nowej ekonomii: „realizowanie przysługujących każdemu praw człowieka na miarę naszej życiodajnej planety”. Zdanie to zawiera poniekąd zrozumiały wentyl bezpieczeństwa: każdy ma prawo, CHYBA że nie mieści się to w możliwościach naszej planety. Akurat znaleźliśmy się w stanie konfrontacji z taką sytuacją i ludzkość oczekuje jednoznacznego rozwiązania, a nie budowania zdań warunkowych, gdzie gołym okiem widać, że warunek jest realny. Tradycyjne myślenie ekonomiczne z jego przekonaniem o realności stałego wzrostu gospodarczego jest ugruntowane w przekonaniu o istnieniu nieograniczonego pola ekspansji ekonomicznej, obejmującego podbój kosmosu i okolic. Ta perspektywa zdejmuje z kapitalistów ciężar przejmowania się „lewackimi” tryumfalistycznymi pokrzykiwaniami o przyparciu ich do muru. Mają wszak w zapasie całą Mleczną Drogę. Ta perspektywa (jakbyśmy nie uważali jej za pozorowane rozwiązanie, bardziej odsunięcie problemu w czasie) powoduje, że wali się w gruzy lewicowy szantaż wobec kapitału, którego użycie miało zmusić go do racjonalnego myślenia w kategoriach dobra wspólnego. A skoro tak, to paradygmat myślenia w tradycyjnych kategoriach konfliktu klasowego w sferze produkcji przemysłowej odzyskuje swój zaniechany potencjał. 2. Autorka zaleca, aby zamiast posługiwać się apologetycznym wobec neoliberalnej narracji ułomnym schematem ruchu okrężnego, dostrzegać pełny obraz, czyli gospodarkę osadzoną w społeczeństwie i w naturze, napędzaną promieniami słonecznymi. 3. Z poprzednim punktem wiąże się następny: zastąpienie zasady homo economicus przez koncepcję człowieka społecznego, świadomego swej współzależności od innych. Naturę ludzką należy tak pielęgnować, aby „ułatwić wszystkim dotarcie do bezpiecznej i sprawiedliwej przestrzeni Obwarzanka”. Nie wprost z tego procesu myślowego wyłania się dość przykra konstatacja – w przeciwieństwie do kapitalizmu, gdzie gwarancją wolności było to, że analogicznie do świata przyrody granice intuicyjnego jej zawłaszczania leżały poza świadomością ludzi, nie powodując w ten sposób konfliktu wewnętrznego, umożliwiając człowiekowi pozostanie w zgodzie z sobą, co jest bardzo ważne z punktu widzenia zdrowia psychicznego. Zewnętrzny opór powoduje dążenie do jego przełamania, zaś ewentualne niepowodzenie wciąż jest wyrazem naszej heroiczności (np. jak w micie o Prometeuszu). To była wartość nowego systemu, która wyrażała osiągalną wolność jednostkową, ten ideał bohaterskiego okresu mieszczaństwa. Proponowany system odrzuca ten ideał, do czego ma pełne prawo, i zastępuje go systemem odpowiedzialności jednostki przed społeczeństwem. Niszczy przedsiębiorczość przez wpajanie jednostkom mechanizmu blokowania spontaniczności dzięki alarmowym światełkom przed skutkami zlekceważenia przeanalizowania wszystkich skutków planowanego działania na funkcjonowanie całości społecznej, a nie tylko osobistego ryzyka. Jednym słowem, stosują się do tej koncepcji wszystkie te zarzuty, jakie PRL-owska opozycja wysuwała przeciwko systemowi realnego socjalizmu. Pytanie więc brzmi: PO CO BYŁO NISZCZYĆ SYSTEM BIUROKRACJI ZDEGENEROWANEGO PAŃSTWA ROBOTNICZEGO, SKORO W PÓŁ WIEKU PÓŹNIEJ LEWICA WYNAJDUJE TEN SYSTEM NA NOWO JAKO „SOCJALIZM XXI WIEKU”? (Dodajmy dla mniej obytych czytelników, że w naszym tekście posługujemy się sarkazmem, więc ironizowanie na temat jednych koncepcji nie oznacza w żaden sposób, że idealizujemy koncepcje, które pozwalają uwypuklić czy zilustrować naszą krytykę.) Pozostałe kroki nowego myślenia o ekonomii to: 4. Postulat „skojarzenia działania systemów”, czyli zrozumienie, że gospodarka nie jest napędzana przez „nieuchwytne dźwignie sterujące”, ale funkcjonuje jako „ciągle ewoluujący, złożony system”. To prowadzi do zalecenia stałego monitorowania owych pętli ewolucji, gdzie czynniki decydujące o takiej, a nie innej trajektorii decydują nieoczywiste czynniki-dźwignie (tak jak w kapitalizmie), ale teraz nasze racjonalne zachowanie jest skrajnie uzależnione od trafności zdefiniowania owych czynników. Rośnie więc waga nauki i stale powiększającego się zakresu prowadzonych badań. Stajemy przed paradoksalną sytuacją, w której dla zapewnienia, aby gospodarka realizowała założone cele społeczne Obwarzanka, musimy kierować się motywacjami i zasadami, które nie są oczywiste dla ludzi w sposób intuicyjny. Tutaj mamy zbieżność problematyki zarysowanej u Raworth i Kołodki – jak przekonać ludzi do dokonywania wyborów obiektywnie dla nich korzystnych? Nieintuicyjność w tym wypadku polega na tym, że nasza korzyść osobista jest zapośredniczona przez uświadomioną konieczność zachowania środowiska naturalnego. Z jednej strony, obywatel powinien zrozumieć, że ponad naszą egoistyczną wolność niszczenia środowiska przez jego nadmierną eksploatację stawiamy dobrostan przyrody. Wszyscy powinni się posunąć, aby miejsca wewnątrz Obwarzanka starczyło dla wszystkich. Obywatele powinni wyzbyć się pokusy, aby wykorzystywać nierówność zasobów własnych do wymuszania dla siebie nieco szerszego kawałka wspólnej podłogi. Dynamika kapitalistycznej globalizacji doprowadziła do skrajnie nierównego podziału materialnego bogactwa świata. Dokładnie to jest punktem wyjścia dla analizy wyzwań, jakie stawia przed nami nowy model ekonomiczny. Jeżeli pragniemy przekonać ludzi do odrzucenia dotychczasowych kryteriów, które wyznaczają każdemu z nas nasz własny kawałek podłogi, to śmiesznym jest pomysł, aby usiłować uczynić to intuicyjnie zrozumiałym dla ludzi poprzez sprawiedliwą, egalitarną redystrybucję części pozostałej po zawłaszczeniu przez 1% najbogatszych 90% materialnego bogactwa planety. Ta sytuacja sprawia, że wyzwanie przyspieszenia tempa rozwoju poziomu wytwarzania stało się jeszcze bardziej naglące. Intuicyjne przyzwolenie na nieograniczone korzystanie z zasobów zasadza się na regule „szwedzkiego stołu” – działa wyłącznie wówczas, gdy na owym stole niczego nie zabraknie dla nikogo, nawet po przejściu najbardziej żarłocznego gościa. Praktyka wykazuje, że najbardziej świadome ekologicznie jednostki intuicyjnie są rygorystyczne dla wszystkich innych poza… sobą samym. Rzecz idzie więc o przekonanie nie owego 1%, który ma niemal wszystko, ale o to, aby pozostałe 90% tak się poprzesuwało, aby starczyło podłogi dla wszystkich. Oznacza to, ni mniej ni więcej, pogorszenie warunków bytu lepiej sytuowanych, a jednocześnie lepiej przygotowanych do obrony własnych pozycji. Paradoksem sytuacji jest to, że z racjonalnego punktu widzenia ekologii mniej szkodzi tradycyjna forma uprawy niż bezproduktywne wykorzystywanie zanikających zasobów do podtrzymywania luksusu życia w dniem i nocą tętniących aktywnością miastach. W pewnym sensie jest to związane z faktem, że tradycyjne formy życia i gospodarowania stanowią element dotychczasowego ekosystemu, niemal nieodróżnialną część istnienia samej przyrody, a więc – żadnego zagrożenia z perspektywy ekologii. Dopiero zaprzęgnięcie tych form do produkcji na potrzeby niszczącego środowisko antyekosystemu miast-molochów sprawia, że ziemia jałowieje. Z nowoczesnolewicowej pozycji nie jest więc problemem istnienie garstki ekologicznie żyjących właścicieli planety ani rozległa populacja o tradycyjnych formach produkcji. Zagmatwanie wynika stąd, że nowoczesna lewica nie ma jednoznacznego stanowiska w kwestii zasadniczej: jaką formę systemu produkcji ma przyjąć Obwarzanek? Demagogiczne peany na cześć konieczności zapewnienia wszystkim mieszkańcom planety praw do życia na godnym poziomie podrozumiewa, że chodzi o poziom i styl życia tzw. klasy średniej. Cóż z tego, że mitycznej, skoro pozostaje ona wciąż punktem odniesienia nowoczesnej lewicy od połowy ub. stulecia? Z drugiej strony, lewica postuluje przeflancowanie populacji drobnomieszczańskiej na pozycje tradycyjnych producentów wykorzystujących swoje działki przyzagrodowe do produkcji uzupełniającej niekoniecznie stabilne zaopatrzenie centralne. Znowu nasuwa się oczywiste pytanie: po co było obalać „komunizm”, aby teraz pieczołowicie odbudowywać go w totalnym nieładzie i niechlujstwie wynikającym z prostej ignorancji, którą lewica się dodatkowo chlubi, jakby było czym? Sprowadzenie większości zbędnej populacji (nieprodukcyjnej) do roli ogrodników uprawiających swe 2 na 2 m ogródki od spodu ma tę niezaprzeczalną korzyść, że rozwiązuje problem nieintuicyjności zachowań ludzkich. Ludzie wrzuceni w pewną sytuację ograniczenia z zewnątrz, spontanicznie zaczynają się zachowywać racjonalnie. Dowodząc znanej od dawna tezy, że zewnętrzne ograniczenia są niezbędnym czynnikiem wewnętrznej wolności i nieograniczonej kreatywności. Kolejny przyczynek do traktatu o nieuctwie nowoczesnej lewicy.# 5. Dochodzimy do ulubionej części każdego lewicowego dyskursu, a mianowicie do kwestii redystrybucji. Autorka zaleca: „Dąż do dystrybucji!” Albowiem „nierówności nie są ekonomiczną koniecznością, tylko błędem projektowania”. Znowu nieznośne pytanie ciśnie się na usta: po co było obalać PRL, skoro model ekonomiczny tego systemu opierał się na tejże właśnie idei, jak lepiej dystrybuować wartość, którą generował? Forsowne tempo industrializacji w bloku radzieckim było spowodowane presją sankcji ekonomicznych, które były kontynuacją wojny interwencyjnej innymi metodami (zgodnie z Clausewitzem). Ta narzucona rywalizacja, wspierana przez zachodnią lewicę „antytotalitarną”, miała na celu niedopuszczenie do zaistnienia choćby punktu wyjścia dla podjęcia wyzwań związanych z wprowadzaniem modelu gospodarki prawdziwie socjalistycznej. A dziś radykalna lewica uważa niepodważony system kapitalistyczny za płodne podłoże dla podjęcia takiego zadania. Na drodze do realizacji takiego projektu pojawiło się kilka przeszkód, które jednak nie zmuszają lewicy do podjęcia wysiłku umysłowego. Przede wszystkim, żaden system nie znika, jeśli nie wykorzysta wszystkich swoich atutów. Atutem kapitalizmu jest jego intuicyjność ukształtowana dotychczasowym rozwojem. Społeczeństwo ludzkie wyłoniło się z przyrody w walce z jej ograniczeniami. Nieskończona przewaga przyrody, która dawała zwierzęciu możliwość całkowicie swobodnego zachowania, trwała od poranka społeczeństwa ludzkiego aż do całkiem niedawna. Cywilizacje zrównoważone, mające bogobojny lęk przed potęgą Natury, powoli usiłowały zrozumieć miejsce człowieka w tym świecie. Bezceremonialne traktowanie przyrody jak laboratoryjnego szczura było niemożliwe, dopóki szczur był agresywny i groźny. Starożytne cywilizacje nie były pozbawione wiedzy, która wykraczała poza techniczną stosowalność. Wszystko to było związane ze zniewoleniem większej części ludności traktowanej jako produkcyjny zasób przyrody. Większość ludzkości więc żyła w obiegu zamkniętym (postulowanym współcześnie przez lewicę jako ekologiczny), zaś garstka elity mogła traktować przyrodę jako zasób niewyczerpalny. Nasze czasy przynoszą myśl, że ciągła maksymalizacja produkcji nie jest właściwym celem gospodarki. Marksizm stawiał tę tezę na etapie, kiedy jeszcze problem ekologii nie stał na ostrzu noża. Teoria marksizmu wskazywała na unikalną szansę, jaką dawał jednorazowy epizod kapitalizmu, aby zapewnić społeczeństwu dobrobyt dla wszystkich na godziwym poziomie dzięki wzrostowi. Koncepcja nowego modelu socjalistycznego zawierała mechanizm hamujący dla nieograniczonego wzrostu produkcji, a mianowicie intuicyjne poczucie pracownika produkcyjnego, w jakim miejscu znajduje się granica wzrostu produkcji, poza którą wydatek jego wysiłku przekracza krańcową użyteczność kolejnej jednostki produktu – aby ująć to w języku klasycznej ekonomii. W przeciwieństwie do „socjalizmu XXI wieku”, marksizm proponował więc mechanizm spełniający funkcję hamulca przy jednoczesnym zachowaniu spontanicznego, intuicyjnego i zgodnego z poczuciem wolności charakteru tego narzędzia. Subiektywne odczucie bezpośredniego producenta ma decydować o punkcie, w którym wzrost produkcji przestaje mieć znaczenie. Jednocześnie, ten sam mechanizm uwalnia bezpośredniego producenta od roli bydła hodowlanego, którego pogłowie wyznacza dążenie do maksymalizacji zysku. W miarę wzrostu poziomu życia, spada dzietność. Jakoś tak się korzystnie dla ekologii samo układa. Bez przymusowej sterylizacji populacji. Spontanicznie! I po cóż Kate Raworth wysila się, by indoktrynować opinię publiczną o korzyści korzystania z energii odnawialnej? Tylko możliwość przerzucania kosztów stosowania brudnych technologii na innych użytkowników planety z zachowaniem własnych zielonych enklaw jest przyczyną oporu wobec czystych technologii. Jeżeli zniewolona część społeczeństwa opiera się przeciwko stosowaniu owych technologii, to wyłącznie w wyniku tego, że jest zmuszona do dokonywania wyboru między śmiertelnym zagrożeniem w przyszłości a równie śmiertelnym w chwili bieżącej. Zniesienie prywatnej własności środków produkcji (gdzie ziemia jest najważniejszym środkiem produkcji) jest pierwszym i zasadniczym krokiem do rozwiązania problemu, jak przekonać ludzi do rozwiązań, których zalety ujawnią się z opóźnieniem. Nie jest to ostatni krok. Uspołecznienie środków produkcji musi być rozumiane jako decyzyjność bezpośredniego producenta. Wbrew głoszonym hasłom, myślenie ekologiczne wcale nie zrywa ze starym sposobem postrzegania zależności między światem społecznym a przyrodą. Nadal wolność definiuje możliwość działania bez zwracania uwagi na konsekwencje. Inaczej mamy do czynienia z samokontrolą, z samoograniczaniem, z uwewnętrznionym autorytaryzmem. Wolność jako absolut jest tożsama wciąż z dziecięcym pojmowaniem przyjemności z poznawania i zawłaszczania otaczającym światem. Absolutna wolność kojarzy się z pełną kreatywnością. Pełny rozwój potencjału kreatywnego jest celem ludzkości, uznawanym także w koncepcji marksizmu. W tej koncepcji ma on jednak bardzo restrykcyjne ograniczenie – związanie wolności z odpowiedzialnością, która ma być zagwarantowana tym, że każde przekroczenie zasad odpowiedzialności na rzecz niekontrolowanej wolności ma odbijać się natychmiast na przekraczającej jednostce (także za pośrednictwem reakcji zwrotnej od otaczającego ją kręgu rodzinnego i społecznego). Analogicznie do społeczeństw plemiennych, gdzie korygowanie zachowań jednostkowych jest dyktowane bezpieczeństwem zbiorowym. Należy zrozumieć problem – nie jest to ograniczanie wolności, ponieważ wynika z jasno uświadamianych sobie konsekwencji. Jeżeli jednostka obdarzona charyzmą potrafi przekonać, że mamy do czynienia z nadmiarowym lękiem, to konsekwencje ewentualnej pomyłki ponoszą wszyscy. Ale zrobili to w imię wspólnego interesu, tylko popełnili pomyłkę, co jest rzeczą ludzką. Powoływanie się na naukę (na religię pełni dokładnie tę samą funkcję) sprawia, że ludzie stają się odporni na intuicyjne rozumienie tego, co jest dla nich korzystne, a co nie. Złe konsekwencje są racjonalizowane i błędne wybory są utrwalane jako nie błędy, a kara lub test naszych intencji. Wolność i nabywanie doświadczenia są procesem dynamicznym. Wolność ukrywa się nie w stanie, w sytuacji statycznej, ale w grze między bardzo różnymi składowymi naszej ziemskiej sytuacji. Indywidualizacja organizmów obdarzonych mózgiem, postrzegającym nagle, że nie stanowimy jedności z naszym plemieniem (tak, jak w życiu osobniczym na etapie niemowlęctwa byliśmy przekonani, że stanowimy jedno z organizmem matki) powoduje, że zaczynamy traktować innych jak otoczenie, czyli przedmiotowo. Traktowania podmiotowego musimy się znowu nauczyć na wyższym etapie. Rzecz w tym, że tylko do pewnego stopnia można to osiągnąć drogą psychoterapii, którą to drogę lansuje nowoczesna lewica. W marksizmie była to droga społeczna, wspólna, oparta na podążaniu linią rozwoju, który wprowadził nas w kłopotliwe sytuacje, ale jednocześnie, ze względu na dialektyczność każdego procesu, prowadzi nas również do znalezienia wyjścia. Konstruowane ad hoc doktryny „nowego myślenia ekonomicznego” są sto lat za tym, co proponował dziaders Karol M. Ostatecznie, nawet intuicyjnie, czujemy, że pogodzenie wolności z odpowiedzialnością wiąże się z poczuciem wspólnoty. Jako niesprawiedliwość odczuwamy, jeśli większość ponosi koszty elitarnej wolności absolutnej. Sądzimy jednak, że ta niesprawiedliwość bierze się stąd, iż elita nie rozumie problemu. Zmienić sposób myślenia – o to walczy lewica. Nie zauważa, że do zmiany sposobu myślenia zmusza obiektywna, materialna sytuacja, a nie wysiłek intelektualny. Większość społeczeństwa jest gotowa zmienić myślenie na bardziej odpowiedzialne ekologicznie, ponieważ pogorszenie tej sytuacji grozi jej bezpośrednio. Tymczasem, to elita powinna zmienić sposób myślenia. Jednak jej nie zmusza do tego żadna obiektywna konieczność. Stąd utopijność wszelkich proponowanych przez nowoczesną lewicę rozwiązań. Tak naprawdę, pracuje ona nad zmianą sposobu myślenia większości, tej wyzyskiwanej i poddanej. Czyli proponuje religijne rozwiązania, choć pozornie jest ona totalnie antykościelna. Należymy jednak do pokolenia, które widziało na własne oczy absolutne popieranie przez nową radykalną lewicę religijnych przesądów społeczeństwa, kiedy to było korzystne dla manipulacji otwierającej drogę na skróty do tworzenia instytucji radykalnej demokracji. Ten całkowity brak zasad i jakiejkolwiek przyzwoitości jest kolejnym przyczynkiem do zasłużonej pogardy dla spadkobierców tzw. Nowej Lewicy, którzy dziś w Polsce odnaleźli wreszcie swoje korzenie i dali temu wyraz w nazwie swego eklektycznego ugrupowania. Eklektyzm pozostaje niezbywalną cechą tej formacji umysłowej. Słusznie nie wzbudza zaufania. Brak kompetencji nowoczesnej lewicy w dziedzinie, w której się ona autorytatywnie wypowiada, powoduje, że kapitaliści mogą się tylko śmiać w kułak z nieporadnych, kolejnych odsłon utopii o coraz gorszej jakości. Kate Raworth daje kolejne dobre rady: „orientuj się na odnawialność” i „traktuj wzrost agnostycznie”. Te rady, kierowane do społeczeństwa, tylko pogłębiają jego frustrację. Jaką możliwość przeprojektowania „przemysłu o charakterze degeneracyjnym” ma kelner? Może wyłączyć w swoim domku kominek czy przejść na uprawę warzyw w swoim przydomowym ogródku, ale w ten sposób odetnie się od zdobyczy cywilizacji i skarze się na narastające odpadanie od głównego nurtu. Anarchizm protestuje, że wcale nie, że tacy ludzie skrzykną się i stworzą oddolną alternatywę dla „zdegenerowanego przemysłu”. Wydaje się jednak, że ludzie myślą zupełnie inaczej – słusznie wydaje im się, że najlepsze, co mogą zrobić dla idei likwidacji „zdegenerowanego przemysłu”, to dokonać samoeliminacji siebie. Większość ludzi nie chce truć środowiska. Ale ponieważ nie dysponują środkami produkcji, są ostrożni i czekają na pierwsze, pozytywne efekty atrakcyjnych projektów, aby się do niego przyłączyć. A w tym celu trzeba będzie poświęcić kilka lub kilkaset utopijnych projektów współczesnego New Lenark. Bez gwarancji powodzenia. Jak więc przekonać tych, od których faktycznie zależy zmiana „zdegenerowanego przemysłu” na lepsze rozwiązanie? Trzeba im pokazać dobrą wolę społeczeństwa, czyli jego gotowość do poddania się roli aborygena w skansenie, by nie rzec – w rezerwacie. I tę misję faktycznie pełni współczesna lewica. Przekonuje Billa Gatesa, że społeczeństwa są w gruncie rzeczy poczciwymi wujami Tomami i że można nimi manipulować, aby tylko po dobroci. Dzięki temu, zyskamy czas dla kontynuacji eksperymentu na „zdrowym ciele narodu”, jak to drzewiej powiadano. Autorka pisze: „Dziś mamy gospodarki, które muszą rosnąć bez względu na to, czy jest nam w nich dobrze. Potrzebujemy natomiast gospodarek, w których jest nam dobrze bez względu na to, czy rosną. Ta radykalna zmiana zachęca do tego, by potraktować wzrost agnostycznie i zbadać, jak gospodarki, które są od niego aktualnie zależne finansowo, politycznie i społecznie, mogłyby się nauczyć żyć z nim lub bez niego”. To dopiero jest odważny eksperyment bez konieczności męczenia zwierząt laboratoryjnych. Społeczeństwo jest elastyczne, nawet bardzo elastyczne, więc zgasimy światło, a potem włączymy i policzymy trupy. No cóż, nie ma postępu bez ofiar. W gruncie rzeczy, chodzi niezmiennie o to, aby zachować stan nieograniczonej wolności w nieodpowiedzialnym użytkowaniu zasobów. Ciągłe kontrolowanie przychodów i rozchodów kończy się chorobą psychiczną, jak pokazują liczne przykłady bogatych sknerów. Człowiek nie może żyć bez wolności jak bez powietrza. Inna jest wolność właściciela środków produkcji, a inna bezpośredniego wytwórcy. Gwarancją ekologii jest związanie bezpośredniego wytwórcy ze środowiskiem, tak aby odczuwał on wykroczenia przeciwko niemu jak rany zadawane jemu samemu. Wówczas ograniczona liczebnie elita będzie mogła realizować ten drugi, oderwany od niemowlęcego etapu rozwoju człowieka model wolności – wolności realizowania wszystkiego, co wymyśli nieograniczona kreatywność tych, którzy mają licencję na kreatywność. Dlatego Marksowski model, gdzie rozumie się najgłębszy konflikt wynikający z normalnej ewolucji gatunku ludzkiego, przeciwstawiającego człowieka przyrodzie, a jednocześnie drugiemu człowiekowi jako elementowi tej przyrody, zawiera tezę o tym, że przedmiotem emancypacji jest ta relacja społeczna, która utrzymuje podział na zniewolonych i elitę po linii produkcji materialnych czynników reprodukcji społecznej. Dlatego też model ten jest ze wstrętem odrzucany przez antytotalitarną lewicę, która widzi w nim zniszczenie projektu pełnej wolności kreacji. Zbędne dodawać, że z perspektywy marksizmu jest to obawa bezpodstawna. Niemniej, to ona posłużyła moralnemu uzasadnieniu przerwania jedynego dotychczas, bynajmniej niedoskonałego eksperymentu zrywającego z reprodukcją elit i z rozumieniem komunizmu po platońsku jako zakazanemu dla motłochu. Ostatecznie, naszą krytykę wieńczy stwierdzenie, że metoda pracy analitycznej, polegająca na opisanym wyżej odrzucaniu wcześniejszego doświadczenia i opierania się na sprowadzonym do stanu tabula rasa umyśle, stanowi nie tyle nawiązanie do oświeceniowego schematu kognitywnego, co zwykłą propagandę ignorancji jako recepty na szczęście ludzkości. Z zachowaniem elity, która będzie miała pełną, „nieszczęśliwą” świadomość wynikającą z pełnej wiedzy. Tak jak arystokracja miała zawsze „nieszczęśliwą świadomość” swej obywatelskiej i humanistycznej odpowiedzialności za stado baranów, którym przewodziła. Dobrobyt materialny stanowi tylko drobną i dalece niesatysfakcjonującą rekompensatę za psychiczne udręczenie ową „nieszczęśliwą świadomością”. Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski 23 lipca 2021 r.
… i który wymyślił motto na paszporcie Stanów Zjednoczonych Przyznam się, że zapomniałem o gościu zupełnie. Heraklit był jednym z pierwszych filozofów greckich w historii i tekst o nim powinien pojawić się już dawno. Z drugiej strony, sam Heraklit bardzo się starał, żeby ludzie o nim zapomnieli. Był ponoć wyjątkowo chamski, a teksty specjalnie pisał tak zawile, co by przypadkiem głupi plebs nie zrozumiał. Jak widać spierdolenie to nie tylko choroba współczesnych xD No dobra, ale co właściwie jest w Heraklicie takiego, że postanowiłem do niego wrócić? Pod wpisem o Marksie @wiecejnizjednozwierze o nim wspomniała. A ja tak sobie pomyślałem, że w sumie gdyby nie Heraklit, to żadnego Marksa by nigdy nie było. A to już bądź co bądź poważna sprawa. „Nie da się wejść dwa razy do tej samej rzeki” – miał powiedzieć Heraklit I choć zdanie to brzmi jak wypowiedziane na niezłej bombie, to jest jedną z najsłynniejszych maksym w historii filozofii. Zdaniem Heraklita, jeżeli wejdziemy do jakiejś rzeki, po czym z niej wyjdziemy i za 10 minut wejdziemy drugi raz to to nie będzie to już ta sama rzeka! Przez 10 minut sporo się bowiem zmieniło – woda do której weszliśmy po raz pierwszy popłynęła do morza, zaś w to miejsce napłynęła nowa. Jak bowiem wiedzą wszyscy znawcy polskiej polityki, woda ma to do siebie, że się zbiera i spływa do morza. Z punktu widzenia historii zdanie Heraklita miało znaczenie zdecydowanie bardziej doniosłe niż rubaszny cytat byłego pana Prezydenta. Zauważył on (Heraklit, nie Prezydent), że rzeczywistości bardzo daleko do stabilności. Rzeka ciągle zmienia się ze względu na spływającą wodę, ale to nie jedyny przykład. Znacznie lepszym jest choćby człowiek, który rodzi się jako robiący w pieluchy guwniak, z czasem dorasta, znajduje pracę, zakłada rodzinę (nie dotyczy Wykopków), w końcu przechodzi na emeryturę i umiera. Też nierzadko robiąc w pieluchy. Heraklit twierdził więc, że różne przedmioty w rzeczywistości (człowiek, rzeka czy nawet – też się przecież zmienia!) nie tyle istnieją, co cały czas powstają na nowo, za każdym razie będąc nieco inne od poprzedniego „wcielenia”. To jednak nie wszystko. Heraklit uważał też, że te ciągłe zmiany maja swoje przyczyny. I przyczyną tą jest… ciągła walka przeciwieństw. Jedna woda odpływa, druga przypływa. Jedne komórki ludzkiego ciała obumierają, na to miejsce pojawiają się nowe. Jeszcze raz odsyłam do wpisu o marksistowskiej dialektyce. Jakieś skojarzenia? Tak, po Heraklicie na zmienność rzeczywistości zwracało uwagę cała masa filozofów. Od starożytności, po czasy współczesne. Heraklit był pierwszy, i choć jego teoria jest mocno archaiczna, to powinien za pionierstwo dostać medal z ziemniaka. Mamy więc niewątpliwie konotacje z Marksem, a jak z Marksem to i ze Związkiem Sowieckim. Ale jak Heraklit został autorem motta USA i trafił na okładki paszportów? Poniżej jest taka pieczęć. Pełni ona w USA funkcje naszego godła, widzimy ją na okładkach paszportów. Orzeł w dziobie trzyma szarfę z napisem „E pluribus unum” co się tłumaczy z łaciny na polski jako „z wielości jedno”. No i jak łatwo się domyśleć, w oryginale nie zostało powiedziane ani po łacinie, ani po polsku ale przez Heraklita w czyściutkiej grece. Heraklit dostrzegał bowiem walkę przeciwieństw, ale zauważał, że wszystkie rządzące światem sprzeczności na wyższym poziomie tworzą jakąś harmonię. Zdaniem Heraklita zdrowie istnieje dzięki chorobie – jako jej przeciwieństwo. A my nawet nie wiedzielibyśmy, że tagi są spieprzone, gdyby nie to, że kiedyś działały normalnie. Heraklit uważał więc, że wszystkie te drobne sprzeczności zebrane do kupy stworzą jednolity, harmonijny świat. Ale dlaczego ojcowie-założyciele USA wybrali z generatora mądrych słów właśnie ten fragment? Cóż, pierwotny projekt pieczęci, z 1776 roku, wyglądał inaczej niż dziś. W środku znajdowało się sześć symboli krajów, z których pochodziła ludność trzynastu kolonii: Niemiec, Francji, Anglii, Szkocji, Irlandii i Holandii: W koloniach mieszkali więc Amerykanie, ale jakby tak kurwa nie do końca :/ Co gorsza, te kraje w historii nie bardzo miały smykałkę do współpracy, choć wbrew pozorom największe dramy na tamten moment znane były między Francją i Anglią, a Niemcy wyglądali w tym towarzystwie całkiem spokojnie xD Trzeba więc było znaleźć sentencję, która te wszystkie przeciwieństwa, ten wielonarodowy i wielojęzykowy tłum (czyli „wielość”) zespoli w jakiś jeden, wspólny kraj („jedność”). A więc „z wielości jedno”. Trudno zaprzeczyć, że słowa Heraklita pasowały do tego idealnie. fot. tytułowa:
Najlepsza odpowiedź Angelika1468 odpowiedział(a) o 16:56: też miałam to zadane , ae wcześniej :) To znaczy że nie można powtórzyć wydarzenia dwa razy . Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 16:57 Popełnienie jakiegoś błędu drugi raz jest wprost niewybaczalne... Zrobienie czegoś drugi raz jest niemozliwe do wykonania Odpowiedź została zedytowana [Pokaż poprzednią odpowiedź] xD PrInCeSs xD [Pokaż odpowiedź] Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
Maska/Obrazek ilustracyjny/Fot. Pixabay REKLAMA Według francuskiej instytucji publicznego zdrowia nasila się od tygodnia ilość zakażeń Covid-19. Obecnie we Francji ponad 16 000 pacjentów jest z tego powodu hospitalizowanych. Trudna sytuacja jest zwłaszcza na zamorskiej Gwadelupie. Wskaźnik hospitalizacji gwałtownie wzrasta w przypadku osób starszych. Do sytuacji odniósł się nawet rząd, który mówi o wzmożonej obserwacji i zachowaniu stanu „pogotowia”. Ciekawostką jest, że przy tej okazji nawrotu epidemii, AstraZeneca i Oxford Biomedica przedłużyły z Francją umowę na produkcję szczepionek. REKLAMA Martwią się, że zbyt mało osób przyjęło druga dawkę szprycy 960 pacjentów zostało przyjętych na oddziały intensywnej opieki medycznej. 105 osób przybyło w ciągu ostatnich 24 godzin. Władze podają także, że we francuskich szpitalach zmarło w piątek 1 lipca 51 osób. W ciągu ostatnich 24 godzin zdiagnozowano w sumie 125 066 nowych przypadków, dzień wcześniej – 133 346. Rosnący wskaźnik pozytywnych testów wynosi obecnie 29,5%. Na Gwadelupie w tym tygodniu wykryto prawie 3 tys. przypadków Covida. Wskaźniki hospitalizacji były szczególnie wysokie wśród osób w wieku 80-89 lat (35,4 na 100 000 mieszkańców) i powyżej 90 lat (61,8 na 100 000). Władze martwią się, że tylko 25,5% osób w wieku 60-79 lat i 31,3% kwalifikujących się osób w wieku 80 lat i starszych otrzymało „drugą dawkę przypominającą”. Dodatkowe wynagrodzenie za prace w nocy Rząd pozostaje w pogotowiu i ma w zanadrzu przejście do „misji błyskawicznej”, czyli np. odtworzenia oddziałów covidowych w szpitalach, o czym poinformowała 1 lipca premier Élisabeth Borne podczas wizyty w ośrodku szpitalnym w Pontoise (Val d’Oise). Jako „krótkoterminowe” środki premier zapowiedziała „dodatkowe wynagrodzenie” za nocną pracę personelu, a także dodatkową premię w wysokości 15 euro za konsultacje w celu zachęcenia lekarzy z prywatną praktyką do przyjmowania dodatkowych wizyt. Rozważa się też powrót „namordników” w transporcie publicznym. REKLAMA
dwa razy do tej samej rzeki